Dojazd
Z centrum Szczyrku kierujemy się w stronę Wisły, aż do Przełęczy Salmopol, popularnie zwanej Białym Krzyżem. Tutaj zostawiamy samochód i wybieramy szutrową drogę na południowy wschód, która rozpoczyna się zielonym szlabanem.
Majówka na rowerze
Pogoda dopisała jak nigdy w długi majowy weekend, więc wraz z bratem i bratową wybraliśmy się na rowery. Kilku znajomych wsponinało, że ze Szczyrku prowadzą fajne ścieżki rowerowe w stronę Malinowskiej Skały i dalej na Baranią Górę. Problem w tym, że nie są oznakowane (nawet szlakiem pieszym), więc niewiele osób z nich korzysta. To poniekąd przyjemność zarezerwowana dla miejscowych, którzy teren znają, bo choć drogi są dla rowerzysów wręcz idealne, to wszystkie są do siebie bardzo podobne. O pomyłkę nie trudno, a źle obrana odnoga może, zamiast na zamierzony trawers szczytu, sprowadzić nas do doliny (w dodatku po drugiej stronie gory).
Z pomocą przyszła aplikacja Google Maps, która sprytnie wyznaczyła nam trasę i to w dwóch wariantach. Wybraliśmy latwiejszy profil (trawers zboczem gór) na pierwszy ogień z zamysłem, że wrócimy bardziej wymagającą trasą granią.
Od początku spodobala nam się ta trasa. Niemal w całości prowadziła szeroka szutrową drogą, z której rozpościerały się piękne widoki na góry i doliny Beskidu Śląskiego. Profil trasy był bardzo zróżnicowany. Nie było długich i mozolnych podjazdów. Zamiast tego, ścieżka prowadziła raz do góry, raz w dół, dzięki czemu kilometry uciekały pod kołami bez poczucia znużenia. Sprzyjała temu przyjazna rowerzystom nawierzchnia.
Nawigacyjne wyzwanie
Po drodze minęliśmy kilka większych skrzyżowań i rozwidleń, ale aplikacja zawsze podpowiadała nam tę właściwą odnogę. Problem pojawił się dopiero tuż przez schroniskiem pod Baranią Górą, gdzie zbyt wcześnie odbiliśmy od głównej drogi łącznikiem, który miał nas doprowadzić do celu. Nie zbłądziliśmy, bo ścieżka w istocie prowadziła do schroniska, tyle że była praktycznie nie do przebycia. Porastała ją gęsta roślinność, w poprzek leżały poprzewracane drzewa, a teren był bardzo podmokły i zapadaliśmy się po kostki w błocie.
Nowe obuwie jednego członka wyprawy wpłynęlo na decyzję o odwrocie. Wróciliśmy do głównej drogi i niewiele dalej znaleźliśmy inny, bardzie przejezdny łącznik, którym dotarliśmy na polanę (a właściwie bardzo zaniedbany stok narciarski) powyżej schroniska. Po trawe sprowadziliśmy do niego rowery. Dało się do samego schroniska dojechać drogą, ale wydłużyłoby to trasę o dobre 20 minut, a z powodu awarii łańcucha, pedałowanie stało się dla mnie niemożliwe.
W schronisku udało się naprawić ustarkę i po dłuższym odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną. Zakładaliśmy, że granią zjedziemy z powrotem do Szczyrku, ale drogowskaz uświadomił nas, że samego podjazdu na szczyt Baraniej Gory mamy lekko godzinę. Droga była stroma i kamienista, więc nieuchronne byłoby wypychanie roweru. Nauczeni doświadczeniem wycieczki na Halę Rysiankę postanowiliśmy podpytać innych rowerzysrów, a ci stanowczo nam tę trasę odradzili.
Droga powrotna
Słońce chyliło się ku zachodowi, a do tego zbierało się na burzę, wobec czego postanowiliśmy po prostu wrócić tą samą drogą, którą przyjechaliśmy. Przynajmniej obyło się bez niespodzianek, ale nie bez wysiłku – w obie strony ta trasa obfitowała w podjazdy, które z powodu zmęczenia czasem musieliśmy negocjować pieszo (choć dla wypoczętego rowerzysty byłyby do przejechania).
Na końcówce złapał nas ciepły, majowy deszcz, który po chwili przerodził się w intensywną burzę z gradobiciem. Na szczeście wtedy, byliśmy już w samochodzie, ale zdążyliśmy dosłownie w ostatnim momencie.
Podsumowując, była to najdłuższa (w obe strony około 33 km) jak do tej pory trasa rowerowa. Warto na nią się wybrać, bo już od pierwszego kilometra dostarcza mnóstwo górskich widoków. Nawierzchnia jest idealna dla rowerzystów, a profil trasy różnorodny, ale nie morderczy. Konieczna jest za to dobra mapa, albo jeszcze lepiej aplikacja Google Maps z trasą ustawioną do schroniska PTTK Przysłop pod Baranią Górą. Pamiętajcie, by dobrze naładować telefon lub zabrać power bank. Moja komórka odmówiła posłuszeństwa po dotarciu do schroniska, więc nie mam tracka i danych z podróży powrotnej, ale skoro i tak wróciliśmy tą samą drogą (i to była dobra decyzja), dacie sobie radę bez nich.
Szerokiej drogi!
P.S. O przygodach, które spotkały nas na trasie napiszę osobny wpis.
Interaktywna mapka trasy oraz pliki TCX i GPX dostępne są na moim profilu w Endomondo.