Jak pokonać lęk przed porażką – Każdy ma swój Everest
niedz.. gru 22nd, 2024

Jak pokonać lęk przed porażką

Często nie robimy czegoś, bo paraliżuje nas strach… Warto jednak pokonywać bariery, które wydają się nie do pokonania, szczególnie jeśli kryją się w naszej głowie. Słów kilka o przezwyciężaniu lęku w kontekście mojego pierwszego rowerowego maratonu.

Wyzwanie

Słuchajcie! Zapisałam się na zawody! Będę startować w górskim maratonie rowerowym.

Pewnie nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że jeżdżę na rowerze może od miesiąca, mam 35 kg nadwagi i kondycja mi nie dopisuje. Nie mam żadnych złudzeń co do moich szans w tym wyścigu, a jednak postanowiłam wziąć w nim udział. Zainspirował mnie jeden z czytelników tego bloga, zaraził mnie tą ideą i zdążyłam się zapisać, zanim ostygł mój zapał.

Czy to szaleństwo? Być może, ale ja się nie boję. Za to reakcja innych na mój szaleńczy pomysł skłoniła mnie do refleksji na temat lęku i o tym jest ten dzisiejszy wpis.

 

Czym jest lęk?

Strach jest emocją znaną nam od pierwszych chwil życia. Może mieć różne i zmienne natężenie, od lekkiego zaniepokojenia, poprzez niepewność, zdenerwowanie, stan napięcia, aż do dręczącej obawy i panicznego przerażenia. Strach jest zawsze wywołany jakąś przyczyną rzeczywistą lub urojoną, czymś, co postrzegamy jako bądź to fizyczne zagrożenie dla naszej osoby, bądź zagrożenie dla naszej sfery uczuciowej, psychicznej.

Zazwyczaj lęk zalicza się do negatywnych emocji (z wyjątkiem osób uzależnionych od adrenaliny, które aktywnie poszukują ekstremalnych wrażeń i czerpią z tego przyjemność), choć w istocie jest to bardzo pożądana reakcja organizmu na sytuację zagrożenia. Strach ostrzega nas przed niebezpieczeństwem, a po naszym ciele rozchodzą się pobudzające hormony, dzięki którym możemy np. szybciej uciekać przed napastnikiem lub skuteczniej się mu przeciwstawić.

Lęk sprawia też, że unikamy sytuacji zagrożenia. To on podpowiada nam, żeby nie iść na skróty późnym wieczorem boczną, słabo oświetloną uliczką. Ten sam strach wzmagał czujność naszych przodków w obawie przed skradającym się drapieżnikiem, gdy słyszeli oni szelest traw, ten sam strach powstrzymuje nas także przed zabawami z niebezpiecznymi gatunkami węży. Lęk jest więc naturalnym mechanizmem obronnym, w jaki wyposażyła nas ewolucja i powinniśmy się cieszyć, że go odczuwamy. Niezdolność do odczuwania strachu jest zaburzeniem neurologicznym lub psychologicznym i może mieć fatalne skutki.

 

Społeczny wymiar lęku

Powinniśmy odczuwać lęk w sytuacji realnego zagrożenia, np. stojąc na skraju przepaści. Prawdopodobieństwo, że fizycznie coś może nam się stać, niejako uzasadnia poczucie strachu. Ale w cywilizowanym świecie rozwinął się też inny, społeczny wymiar lęku, który niewiele ma wspólnego z fizycznym ryzykiem, np.:

  • lęk przed porażką,
  • lęk przed krytyką,
  • lęk przed kompromitacją.

Zdarza się, że strach wiąże się z sytuacją społeczną, ze zranieniem uczuć, a nie ciała. To strach sprawia, że unikamy sytuacji, w których porównuje się nas z innymi, np. zawodów sportowych. Dorzućmy do tego presję, by być idealnym, we wszystkim najlepszym, i recepta na porażkę gotowa. Często tam, gdzie nie możemy być najlepsi, w ogóle nie podejmujemy wyzwania.

Warto jednak zauważyć, że ten perfekcjonizm połączony z lękiem poważnie nas ogranicza! Sprawia, że w ogóle nie podejmujemy walki. Chciałabym, ale się boję… więc odpuszczam. Znasz to?

Sęk w tym, że aby stać się w czymkolwiek najlepszym, trzeba spróbować, a potem konsekwentnie dążyć do celu. W przypadku zawodów sportowych trzeba się zdobyć na odwagę, by podjąć decyzję o starcie, a potem kontynuować trening. Pomimo iż skazani jesteśmy na porażkę!

Pamiętajmy, że nikt nie urodził się na podium z medalem na szyi. Każdy sportowiec poniósł porażkę tysiące razy, zanim pierwszy raz sięgnął po złoto. Droga do sukcesu zbudowana jest z porażek, trzeba jednak mieć odwagę, by postawić pierwszy krok.

 

Czego ja się boję?

Tak więc zapisałam się na te zawody. Ja, nie najmłodsza, nie najsprawniejsza matka dwójki dzieci, która dopiero uczy się, jak poprawnie zmieniać przerzutki. A wiecie, jaka była reakcja otoczenia?

Większość przeciera oczy ze zdumienia, gratulując mi odwagi i życząc powodzenia. Nie kryją zaskoczenia, ale okazują wsparcie. Są też tacy, którzy twierdzą, że nie jestem gotowa (i pewnie mają rację). Straszą mnie poziomem „zawodowców”, długim dystansem, wymagającymi podjazdami, fatalnymi warunkami na trasie… Ktoś nawet przestrzegł mnie przed przykrymi i złośliwymi komentarzami ze strony innych zawodników.

Ale ja się nie zniechęcam, bo wiem, że nie muszę porównywać się z zawodowcami, nawet jeśli startujemy w tych samych zawodach. To nie moja liga, ale to nie szkodzi. Ja porównywać się mogę tylko ze swoimi poprzednimi wynikami, a że ich nie mam, bo to moje pierwsze zawody, już na starcie jestem zwycięzcą! W końcu przezwyciężałam strach i postawiłam pierwszy krok. Za rok będę walczyć o lepszą pozycję, ale teraz sam start już jest sukcesem.

Poza tym wyobrażam sobie, co najgorszego może mnie spotkać na takich zawodach.

Porażka? Może przyjadę ostatnia, ale i tak będę w elitarnym gronie zawodników, którzy startują w zawodach, a to prestiż, którego nie mają obserwatorzy.

Kompromitacja? Jak nie dam rady jechać, będę pchała — w górach to nie powód do wstydu. Jak nie dam rady wypchać, to najwyżej zrezygnuję w trakcie wyścigu. Ale przynajmniej będę wiedziała, że zrobiłam, co w mojej mocy, a zdobyte doświadczenie pozwoli mi lepiej się przygotować następnym razem.

Krytyka? Może usłyszę jakiś złośliwy komentarz, ale zdecydowanie więcej będzie tych komentarzy podziwu i uznania, z którymi już teraz często się spotykam.

 

Fear of missing out

Czy to znaczy, że niczego się nie boję? Jest jedna rzecz, która spędza mi sen z powiek.

Boję się, że jeśli nie podejmę wyzwania, ominie mnie poczucie satysfakcji z odniesionego sukcesu. Boję się, że jeśli nie wystartuję w tych zawodach, nigdy nie dowiem się, co czują startujący w nich zawodnicy. Boję się, że jeśli nie zacznę działać teraz, kiedy jakimś cudem obudziła się we mnie pasja do sportu, odejdzie mi ochota i już nigdy nie wróci. Nazywam to uczucie „strachem przed zaprzepaszczoną szansą”.

Mam szansę być zawodnikiem MTB i nim się stanę! Mam jakąś wizję, mam marzenie, więc biorę byka za rogi i działam. Nie będzie mnie mój własny lęk ograniczał! Są inne przeszkody, które dużo trudniej pokonać. Są takie, na które nie mam wpływu. Ale nad własnym strachem mam kontrolę. Skoro organizatorzy tych zawodów dopuszczają mnie do startu, dlaczego jakaś wyimaginowana bariera w mojej głowie ma mnie powstrzymać?

Podejmuje wyzwanie.

Do zobaczenia 30.09.2018 na Bike Atelier MTB Maraton w Ustroniu.

Kategorie