Kilka dni temu wróciłam z wyjazdu na narty w Alpy. Wiele tam przeżyłam i pewnie to jeszcze kiedyś opiszę, ale opowiadanie tych wrażeń wszystkim, którzy o nie pytają, wywołało w mojej głowie pewną refleksję.
Niestety trafiłam w Austrii na paskudną pogodę. Przez niemalże cały pobyt szalały śnieżyce, wiał silny wiatr i występowały gęste mgły. Obfite opady śniegu sprawiły, że trasy narciarskie były albo zamknięte, ale pogrzebane pod grubą warstwą luźnego śniegu, który w trakcie dnia zmieniał się w ogromne muldy. Warunki narciarskie były fatalne, ale ja wróciłam z tego wyjazdu szczęśliwa i zadowolona. Jak o tym opowiadam, ludzie łapią się za głowy. Przy takiej pogodzie nikt nie lubi wychodzić na dwór, a co dopiero spędzać cały dzień na stoku narciarskim.
„Chciało Ci się? Nie rozumiem, po co to robisz!” – komentowali moi rozmówcy. „Narty są fajne, jak świeci słoneczko i można jeździć po sztruksie”.
Trudno się z tym nie zgodzić. W idealnych warunkach jazda na nartach może być przyjemna i satysfakcjonująca. Mimo to, sporo jest też takich wariatów jak ja, którzy wychodzą na stok w każdych warunkach. Męczą się na muldach, walczą z wiatrem, mokną, marzną i jeszcze płacą za to wszystko hajs. Co nimi kieruje?
Moje entuzjastyczne relacje z ataku zimy w austriackich alpach spotkały się z brakiem zrozumienia ze strony większości świata. Zastanawiałam się, czy coś jest ze mną nie tak i doszłam do wniosku, że ja najbardziej w nartach lubię poczucie satysfakcji z tego, że dałam sobie radę w trudnych warunkach, że pokonałam jakieś tam swoje lęki, że udało mi się zjechać trudną trasą. Ja po prostu lubię wyzwania!
I gdy dziś wreszcie trafiły mi się na stoku idealne warunki — było równo, gładko i słonecznie — zauważyłam, że jazda jest przyjemna, ale nie sprawia mi tyle satysfakcji, ile czerpałam z walki z żywiołową klęską!
I tu następuje moment olśnienia!
Narciarze dzielą się na dwie kategorie: tych, którzy ten sport uprawiają dla przyjemności i tych, którzy to robią dla satysfakcji!
Mogłoby się wydawać, że przyjemność i satysfakcja to synonimy. Jednak, kiedy chodzi o narty, te dwa słowa oznaczają bardzo różne postawy. Ci, którzy jeżdżą dla przyjemności, czekają na piękną pogodę i często nie radzą sobie zbyt dobrze w trudniejszych warunkach. To narciarze rekreacyjni. Natomiast narciarze motywowani satysfakcją, szukają coraz to nowych wyzwań, ciągle podnoszą sobie poprzeczkę i rozwijają swoje umiejętności. Można powiedzieć, że cechuje ich sportowe zacięcie.
Oczywiście jazda na nartach może być przyjemna i satysfakcjonująca zarazem, i wszystkim wam życzę jak najwięcej takich dni na stoku.
A ty? Jeździsz dla przyjemności czy dla satysfakcji? Daj znać w komentarzu.