Dojazd
Wisła to popularna turystyczna miejscowość w Beskidzie Śląskim. Rok rocznie przyciąga rzesze narciarzy ze względu na szeroki wybór stacji narciarskich w okolicy. Latem, Wisła kusi piechurów, szczególnie tych, którzy cenią komfort wygodnych pensjonatów czy hoteli ze SPA. Wisła stawia na turystykę rodzinną, więc spodziewaliśmy się łagodnych tras rowerowych, choć rowerowy przewodnik przestrzegał nas przed najtrudniejszą trasą opisaną w książce. My jednak, żądni wrażeń, wybraliśmy właśnie tę trasę, sądząc, że po zeszłotygodniowej wyprawie na Halę Rysiankę, nic gorszego nie może nas już spotkać.
Do Wisły prowadzi droga szybkiego ruchu z Katowic przez Skoczów. My jednak dojechaliśmy od strony Szczyrku przez Przełęcz Salmopolską. W Centrum Wisły zaparkowaliśmy na płatnym (3zł/h) parkingu obok Targowiska.
Trasa
Początek trasy to zjazd główną drogą w kierunku centrum. Tuż przed mostem nad Wisłą, odbijamy w lewo i podążamy wzdłuż rzeki. Droga staje się coraz węższa, aż w końcu przechodzi w wąski chodnik. Tym sposobem docieramy do asfaltowej, szerokiej drogi, po której poprowadzono pieszy szlak niebieski. Naszym celem jest dolna stacja wyciągu krzesełkowego na Soszów. Przydrożne znaki informują, że do celu mamy tylko 2 km, ale droga zaczyna piąć się w góre. Na końcowym odcinku nachylenie staje się nie do zniesienia i musimy zsiąść z roweru, by go prowadzić do góry.
Soszów Wielki
Poza sezonem, dolna stacja kolei na Soszów bardziej przypomina zapomniany górski pensjonat, gdzie bilety na wyjazd kupuje się w restauracyjnym barze, a nie w kasach. Ożywiona obsługa przykłada się do pomocy rowerzystom, bo krzesełka nie mają haków na rowery, a te muszą zostać załadowane na kanapy. Wszystko przebiega sprawnie, bo na górze też jest ktoś do pomocy, a my podziwiamy widoki. Pod nami biegnie trasa narciarska – wygląda na wymagającą. Napewno jeszcze tu wrócimy…
Na górze kierujemy się w lewo do Schroniska na Soszowie, które powstało jeszcze w latach 30 ubiegłego wieku. Długa tradycja przekłada się na klimat tego miejsca. Jest przytulnie, ale nie spodziewajcie się luksusów. W toaletach nie działają spłuczki i w kranach też wody brak.
MTB szlakiem granicznym
Po dłuższym odpoczynku, wracamy w dół, w stronę Czantorii, mijając górną stację kolei. Trzymamy się czerwonego szlaku wzdłuż granicy polsko-czeskiej. Miejscami szlak się rozwidla, tylko po to, by odnogi połączyły się znowu niewiele dalej. Ten odcinek trasy to prawdziwe MTB. Są kamienie i korzenie na trasie, ale jest z górki i niezbyt stromo, więc nawet początkujący dają radę.
W którymś momencie w prawo odbija szlak czarny, my jednak kontynuujemy na wprost szlakiem czerwonym – niestety pod górę. Następne skrzyżowanie to rozwidlenie, na którym szlak na Czantorię odbija w lewo, a my kierujemy się prosto, żwirową drogą, ignorując też odbicie w prawo, które sprowadziło by nas do górnej stacji wyciągu krzesełkowego Stok.
Zjazd do Wisły
Dalej droga skręca w prawo i rozpoczyna się długi zjazd do doliny, miejscami stromy, ale po względnie dobrej nawierzchni (betonowe płyty).
Na kolejnym skrzyżowaniu trzymamy się drogi, ignorując biegnący w prawo łącznik i zjazd do doliny.
Na krótkim odcinku, musimy pokonać mniej niż idealny przejazd przez las (co budzi wątpliwość co do obranej trasy), ale szybko wyłonimy się obok domostwa, powracając na cywilizowaną drogę.
Po pokonaniu kilku zawijasów, docieramy do gospodarstwa, obok którego droga niepokojąco pnie się do góry. Niestety to nasza droga i nie pozostaje nam nic innego, niż wypychać rower do góry. Na szczęście podejście nie jest długie, a na wziesieniu czeka na nas polana z pięknym widokiem na góry. Tu warto odpocząć.
Dajszy zjazd jest stromy, ale wiedzie po betonowych płytach (ulica Brzozowa, która dołącza do ulicy Jawornik, którą już rano jechaliśmy do Soszowa).
Dojeżdżamy do mostu nad Wisłą i tu odbijamy w prawo. Zamiast jechać chodnikiem, prawym brzegiem rzeki (jak rano, ale w przeciwnym kierunku), lepiej jest wybrać odbicie za rzeką, jej lewym brzegiem, gdyż tamtędy biegnie przyjemna trasa rowerowa.
Wkrótce jesteśmy z powrotem w centum Wisły, ale zanim wrócimy do samochodu, warto zahaczyć o Wiślańskie Krupówki (deptak równoległy do drogi głównej), gdzie za nasz wysiłek możemy się wynagrodzić lodami.
Podsumowując, trasa bardzo atrakcyjna o średnim poziomie trudności. Niezbyt długa i w dużej części prowadząca po asfalcie lub betonowych płytach, za to w terenie odludnym i widokowo zjawiskowym. Duży plus za możliwość wyjechania na Soszów koleją. Pokonywanie tej trasy w odwrotnym kierunku, jak sugerowała to książka, byłoby męczarnią z kilkunastokilometrowym podjazdem / podejściem.
Interaktywna mapka trasy oraz pliki TCX i GPX dostępne są na moim profilu w Endomondo.